Nie rzadko zdarza się, że podczas przekładu tytuł odbiega od oryginału. W tym przypadku "Una dama en juengo" hisz. "Kobieta w grze" została zastąpiona "Wiedeńską grą" co wprowadza czytelnika pragnącego pogrążyć się w klimacie XX-wiecznego Wiednia, w błąd. Oryginalny idealnie oddaje istotę powieści, wiec zmiana działa zdecydowanie na niekorzyść, choć nie ukrywam, że to właśnie moje ukochane miasto na okładce skłoniło mnie do zakupu książki.
Książka łączy w sobie cechy dobrego romansu i przeciętnego kryminału ze szczyptą małą powieści historycznej. Ciekawym zabiegiem jest wprowadzenie dwuosobowej narracji. Wydarzenia w formie listów do tego samego adresata relacjonuje kobieta i mężczyzna.
Razem z główną bohaterką trafiamy na zamek w Brunstriech, położony na kresach cesarstwa austro-węgierskiego." [...] niczym zawieszony na urwistych skałach, otoczony lasami i obiegany przez rzekę, do której spływają topniejące śniegi z najwyższych szczytów, stoi zamek, a jego wygląd i sąsiedztwo przywodzą na myśl Śpiącą królewnę i inne bajki". Okazuje się jednak, że oprócz miejscem wystawnych posiłków i bali stanowi lokum orientalnej sekty. Izabel wpada na trop i zagłębia się w tajemniczą historię. Jednym z towarzyszących jej mężczyzn jest Karel, który też bierze udział w niebezpiecznej grze.
Akcja rozgrywa się w okolicach Bożego Narodzenia, więc wpisuje się w obecny nastrój. Nadaje się do rozkoszowania malowniczymi opisami w aromacie ulubionej świecy, pod miękkim kocem. Fabuła jest grubymi nićmi szyta, ale skłania czytelnika do przewrócenia kolejnej kartki. Do książka dla kobiet o zmysłowej, niecodziennej kobiecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz